relacja z roku 2017

Anita Kaputa z KKW Superior Wałbrzych i Krzysztof Łukasik z Mitutoyo AZS Wratislavia zostali Mistrzami Dolnego Śląska MTB 2017.
Pokonali dystans mega (58 km) w najlepszym czasie: ona 2 g. 38 min., on 2 g. 4 min. (co oznacza, że jechał po górach ze średnią prędkością 27 km/h). Anita również w ubiegłym roku stanęła na podium, z drugą lokatą. Kondycję zawdzięcza dyscyplinie: jeździ przez sześć dni w tygodniu, po kilka godzin dziennie, po pracy.
Krzysztof, student fizyki Politechniki Warszawskiej również spędza na siodełku przynajmniej 15 godzin tygodniowo. Plus basen, bieganie i siłownia. - Formę przed sezonem buduję już od listopada. Ale nie trzymam specjalnej diety, mam słabość do ciasteczek – śmieje się. Traktuje kolarstwo półzawodowo. - To jeszcze nie praca, ale coś więcej niż hobby, ze względu na czas, energię i pieniądze, jakie w to wkładam. To także wyrzeczenia: studiuję już rok dłużej, a zamiast chodzić na imprezy z dziewczyną wolę odpoczywać – mówi Krzysztof.
W tegorocznej edycji naszych zawodów wystartowały 253 osoby, w wieku od 7,5 do 82 lat. Szczególnie cieszą nas zespoły rodzinne. Dziewięcioletni Franek Kornaś przejechał z tatą Marcinem mniejszą pętlę 29 km. - To nasz pierwszy wspólny tak duży dystans. Ustaliliśmy, że jesteśmy jedną drużyną i wspieramy się w razie potrzeby – opowiadają. Najtrudniejszy okazał się pierwszy podjazd (Franek pchał rower, tato dotrzymywał mu kroku) oraz finisz. - Mówiłem wtedy synowi: „podium czeka na ciebie” i ten doping chyba pomógł – śmieje się Marcin. Na zawody zapisali się spontanicznie, tego samego dnia. Dzień wcześniej pobiegli razem w Janowieckim Biegu Rodzinnym. - Odkąd nasza rodzina przeprowadziła się z Wrocławia pod Bardo, mamy dla siebie więcej czasu. Franek i jego młodszy brat każde popołudnie spędzają w ruchu, przestali chorować, trenujemy karate i piłkę nożną. Życie zyskało na jakości – wylicza Marcin Kornaś.
Synowi towarzyszył także Witold Mokiejewski. Były mistrz Polski w kolarstwie szosowym uczestniczył w poprzednich edycjach naszych zawodów, ale tym razem kibicował Marcinowi, który zdobył trzecie miejsce na dystansie mega (w ub. roku wygrał mini).
- Zawsze mu powtarzam: nic na siłę, trenuj rozsądnie, a nie wbrew organizmowi – mówi Mokiejewski senior. - Tato nauczył mnie jeździć, gdy miałem sześć lat – opowiada Marcin. - Daje mi czasem rady, których nie słucham, a potem muszę przyznać, że miał rację - dorzuca Mokiejewski junior, który dwa tygodnie temu został Mistrzem Polski Amatorów XC.
Na podium stanęli także państwo Teresa i Andrzej Maszczyńscy, emerytowani lotnicy. Na zawodach w Zieleńcu są wspólnie już ósmy raz, po treningu w Masywie Śnieżnika. - Góry z roku na rok wydają mi się coraz wyższe. Do setki zostało mi 18 lat i chciałbym je przyjemnie wykorzystać – uważa pan Andrzej, znakomity narciarz i kolarz. - Wolę trzymać kierownicę roweru niż pilota.
- Trzeba starzeć się aktywnie i z klasą, a zawody MTB to świetna przygoda i relaks – dodaje żona.
Puchary zdobyła także rodzina Szczecińskich. Tato Wojciech najlepszy w swojej kategorii wiekowej na dystansie mini, a Temida weszła na podium jako najmłodsza zawodniczka. - Na starcie nie mogłam się już doczekać, kiedy wsiądę na rower. Pod koniec tato mnie już trochę pchał, ale i tak prześcignęłam jednego chłopaka, z którym się ścigałam – opowiada 7,5-latka. Startowała w innych zawodach rowerowych już w poprzednim roku; jeździ na rowerze 15-letniej siostry Matyldy.
W 2011 roku to Matylda była najmłodszą zawodniczką. - Wówczas nie miałam pojęcia o zawodach, byłam zestresowana. Tato, który nauczył jeździć na rowerach górskich całą naszą rodzinę, namawiał mnie: „spróbuj tylko raz”. I tak się zaczęło – mówi Matylda, która w lipcu została Mistrzynią Polski MTB XC juniorek młodszych, a w sierpniu jedzie na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy MTB do Austrii. W Zieleńcu tym razem była najlepszą wśród kobiet na dystansie mini (przejechała 29 km w 1 g. 10 min.). - Bardzo lubię te zawody nie tylko dlatego, że tu zaczęła się moja rowerowa pasja. Trasa jest ciekawa, a atmosfera przyjacielska – opowiada nastolatka. Trenuje w Warszawskim Klubie Kolarskim, ale przyznaje, że nadal ma sentyment do Sport-Profit Cannondale Team. To zespół, w którym zaczynała i w którym nadal jeżdżą jej tato i młodsza siostra. 38-osobową grupę z Dolnego i Górnego Śląska tworzą aktywni ludzie różnych profesji: lekarze, prawnicy, pracownicy MPK, banku, informatycy. Niemal każdy weekend spędzają na rowerach nartach, rolkach, windsurfingu. - Część z nas walczy o wyniki, ale część staruje tylko dla przyjemności. Jesteśmy grupą towarzysko-turystyczną o zabarwieniu sportowym – mówi Elżbieta Cirocka, kapitan zespołu, który jak co roku przyjechał do Zieleńca w licznym składzie.
Dziękujemy rodzinom, klubom i wszystkim, którzy wystartowali w tej szczególnej, jubileuszowej edycji. Nie udałoby się jej zorganizować, gdyby nie Andrzej Smalec i jego Klub Kolarski Ziemi Kłodzkiej, któremu dziękujemy za profesjonalne przygotowanie.
Serdeczne podziękowania przekazujemy osobom, firmom i instytucjom, które okazały nam życzliwość i wsparcie:
- Urząd Miasta Duszniki-Zdrój, burmistrz Piotr Lewandowski
- Stowarzyszenie Zieleniec, Wojciech Zaczyk
- Zakłady Elektrotechniki Motoryzacyjnej ZEM, prezes Andrzej Banaszewski
- Centrum Medyczne Salus, Wiktor Wolfson i Mateusz Wolfson
- Aquapark Wrocław
- Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju
- Hurtownia Artykułów Gastronomicznych „Bałwanek”
- Jan Mularczyk
- Jan Kocemba

relacja z roku 2016

Patryk Kaczmarczyk ponownie został mistrzem Dolnego Śląska w Maratonie MTB (2,03 g.). Najlepsza wśród kobieta okazała się Karolina Cierluk (2,38 g.)
Oboje związani są z klubem Mitutoyo AZS Wratislavia i z Politechniką Wrocławską. On jest absolwentem informatyki, ona studiuje biotechnologię. - Świetny był ten nowy podjazd na stoku narciarskim w samym Zieleńcu, w stronę Orlicy. Tam udało mi się wyprzedzić resztę – tak Patryk komentuje tegoroczne nowości na trasie. Mistrzyni przyznała, że jej ten odcinek dał się mocno we znaki. – Podoba mi się różnorodność: podjazdy, szutry, elementy techniczne – mówi. – A także atmosfera odmienna od tych na masowych imprezach: tutaj nie ma parcia na rywalizację za wszelką cenę, panuje serdeczna, prawie rodzinna atmosfera. Potwierdzeniem tej opinii jest m.in. Mateusz Żurawski, który dostał nagrodę „fair play”: zatrzymał się na trasie i zrezygnował z dalszej jazdy na dystansie mega, żeby pomóc jednemu z zawodników, który miał drobny wypadek. - Właśnie dla klimatu, który panuje na tych zawodach, chce się tutaj wracać. I trasy są coraz lepsze – podkreśla Teresa Ćwik-Maszczyńska, która od początku startuje wraz z mężem, Andrzejem Maszczyńskim. „Rodzinność” to kolejny atut naszej imprezy: najstarszy spośród 280. zawodników miał 82 lata, najmłodszy 7. Wspólnie jechały całe rodziny, które zostały osobno wyróżnione. – Wujek stale pokrzykiwał „dawaj, dawaj” i to mi dodawało energii – opowiada 11-letni Antek Banasiak z Nowej Rudy, który jechał koło w koło z Ireneuszem Banasiakiem. Obaj zajęli drugie miejsce w klasyfikacji rodzinnej. – Ciężka i fajna trasa, za rok na pewno się tu pojawię – zapowiada 11-latek. - Z roku na rok widzę te same twarze, prawie jak w rodzinie – mówił burmistrz Piotr Lewandowski wręczając nagrody. Zwycięzców uhonorowali także Aleksandra Tecław, Iwona Podkościelna, Marcin Polak i Michał Ładosz, mistrzowie świata w kolarstwie tandemowym, którzy za kilkanaście dni startują w Igrzyskach Paraolimpijskich w Rio de Janeiro.
Dziękujemy Andrzejowi Smalcowi i jego Klubowi Kolarskiemu Ziemi Kłodzkiej za, jak co roku, bardzo dobrą organizację. Wsparcie i życzliwość okazali nam: Urząd Miasta Duszniki-Zdrój i burmistrz Piotr Lewandowski, Stowarzyszenie Zieleniec, Zakłady Elektrotechniki Motoryzacyjnej ZEM i prezes Andrzej Banaszewski, Centrum Medyczne Salus i właściciel Wiktor Wolfson, Dusznicki Zakład Komunalny i Jan Mularczyk, Hurtownia Artykułów Gastronomicznych „Bałwanek”, Jan Kocemba, Miejski Ośrodek Kultury i Sportu w Dusznikach-Zdroju. A także przyjaciele taty „Fisha”, Sylwestra Filipaka, który zmarł w maju tego roku. Tuż przed startem zawodnicy uczcili go minutą ciszy. Dziękujemy Wam i do zobaczenia za rok!

relacja z roku 2015

Michalina Ziółkowska i Patryk Kaczmarczyk założyli w niedzielę w Zieleńcu koszulki mistrzów Dolnego Śląska w Maratonie MTB. 
- Długo jechałem łeb w łeb z Sebastianem Wolnym i Gracjanem Krzemińskim, wyprzedziłem ich o sekundy dopiero tuż przed metą – mówi zwycięzca z Mitutoyo Dema PWr Team, student pierwszego roku informatyki na Politechnice Wrocławskiej. Trasę 53 km na Mistrzostwach Dolnego Śląska MTB pokonał w 1 godz. 44 min. Michalina Ziółkowska z Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team przejechała ten dystans z wynikiem 1 godz. 55 min. - Starałam się nie myśleć o medalu, tylko maksymalnie koncentrować na każdym etapie. Dobrze jest mieć przed sobą „zająca”, ale niestety na wielu odcinkach jechałam już sama – śmieje się. Filigranowa blondynka jest w światowej elicie kobiet, w czerwcu zajęła 12. miejsce na Sellaronda Hero MTB Marathon: 60 km w Dolomitach, ponad 3 tys. metrów przewyższenia, kilka alpejskich przełęczy. W Zieleńcu wygrała po raz drugi. - Ta trasa też ma swój urok: wymagający podjazd, szybki szutrowy zjazd, tylko przydałoby się więcej trudnych odcinków – mówi 31-latka, która pracuje w firmie informatycznej. W sezonie „zalicza” ok. 20 zawodów. Przyznaje, że najważniejsza jest systematyczność: wstaje o g.6, żeby potrenować przed pracą, jeździ na rowerze także zimą, często ćwiczy na Ślęży i w Górach Sowich. Wcześniej grała w koszykówkę, kolarstwo górskie pojawiło się przez przypadek. Na ostatnim roku studiów informatycznych na Uniwersytecie Wrocławskim, podczas rehabilitacji po rekonstrukcji więzadła w kolanie, zapisała się do sekcji kolarstwa MTB. - Prowadził ją Rafał Hebisz, to w dużej mierze dzięki niemu złapałam bakcyla - mówi. 
W tym roku w Zieleńcu został pobity rekord: najmłodsza zawodniczka ma 8 lat i jest niewiele większa od roweru, na którym jechała. Lena Bartosik zebrała gromkie brawa na podium, a na trasie, gdy wyprzedzała kolejnych dorosłych, słyszała pełne uznania: „Ale motywacja”. - Czasem krzyczałam do taty, że już mam dość i chcę stanąć, a on na to: damy radę – wzdycha. Ośmiolatka przejechała trasę mini (29 km) rodzinnie: ona jechała z tatą, a jej 10-letni brat Michał z mamą. Razem tworzą wrocławski klub Damy Radę. - Jeździmy MTB, z zacięciem enduro. Dzieciaki wsiadły na rowery, gdy miały dwa latka – mówi Tomasz Bartosik, który pracuje w branży budowlanej. - To nasz pierwszy start, za rok znowu jedziemy, bo mamy satysfakcję – dodaje rodzeństwo. 
Na podium stanął także najstarszy z zawodników, 80-letni Andrzej Maszczyński, który nie opuścił żadnej z ośmiu edycji mistrzostw. - Jeździmy razem, żeby przeżyć kolejną rowerową przygodę. Nie wyobrażamy sobie życia bez rowerów, nart czy biegania – dodaje żona, Teresa Ćwik- Maszczyńska. - Dla nas trasa w Zieleńcu jest rewelacyjna, pełen komfort jazdy. 
Klub Kolarski Ziemi Kłodzkiej bardzo profesjonalnie przygotowuje te zawody. Vena Hornych, jeden z zawodników, który organizuje w Czechach znane zawody MTB Trilogy, uważa, że mistrzostwa w Zieleńcu są świetne dla amatorów i rodzin, ale zbyt mało wymagające dla takich zawodowców, jak on. - Warto w przyszłości jeszcze utrudnić trasę – mówi Czech. 
W tym roku wystartowało 296 osób. Dziękujemy i debiutantom, i tym, którzy towarzyszą nam od lat, jak znakomita wrocławska grupa sportowo-towarzyska Sport-Profit, która przyjeżdża w wyjątkowo licznym składzie. 
Dziękujemy Andrzejowi Smalcowi i jego Klubowi Kolarskiemu Ziemi Kłodzkiej za niezawodną organizację. 
Wsparli nas: Urząd Miasta Duszniki-Zdrój, Stowarzyszenie Zieleniec, Zakłady Elektrotechniki Motoryzacyjnej ZEM, Centrum Medyczne Salus, Dusznicki Zakład Komunalny, Miejski Ośrodek Kultury i Sportu w Dusznikach-Zdroju, Aquapark Wrocław, Coca-Cola HBC Polska. 
Do zobaczenia za rok!

relacja z roku 2014

Karolina Cierluk z Piechowic i Mariusz Kozak z Gliwic zostali mistrzami Dolnego Śląska MTB. 
Na rozegranych w niedzielę w Zieleńcu VII Mistrzostwach Dolnego Śląska MTB 60-kilometrową trasę Mariusz pokonał w 2,04 godz., Karolina – 2,29. Oboje wystartowali w tych zawodach po raz pierwszy. 
- Dla mnie było za łatwo, przydałoby się więcej solidnych podjazdów – uważa 22-latek z RMF Rockstar MTB. Student Politechniki Śląskiej trenuje codziennie po dwie godziny i wciąż „odchudza” swój rower wymieniając kolejne części na karbonowe. Przyznaje, że rywalizacja nie jest dla niego najważniejsza. – To mnie tylko stresuje. Wolę traktować kolarstwo jako sposób na dobre spędzanie czasu. 
Karolina przeciwnie, lubi się ścigać i stale poprawia wyniki. Studentka biotechnologii Politechniki Wrocławskiej treningi odpuszcza sobie tylko w niedziele. – Jak na mój gust było trochę za płasko, ale generalnie trasa ciekawa – mówi 19-latka związana z SMKK Bioam z Legnicy. 
Oprócz mistrzów na podium stanęli także najmłodsi zawodnicy, dwunastolatkowie Matylda Szczecińska i Wiktor Waraczewski. 
- Jeżdżę z kilku powodów. Po pierwsze trzeba uprawiać jakiś sport, a pływanie już mnie znudziło. Po drugie chodzi o emocje, zwłaszcza na ostrych zjazdach – mówi dziewczynka. Zawsze towarzyszy jej tato, kolarz i były wicemistrz Polski w wyścigach psich zaprzęgów. – Czasem na treningach energii dodaje nam jeszcze nasza Bora, mieszaniec husky i teriera, która jest niezmordowana – opowiada Wojciech Szczeciński. Najpierw zabierał na trasy Matyldę (pierwsze 60 km po górach przejechała w wieku siedmiu lat, podciągana na podjazdach na lince przez tatę), a teraz na jej rower wsiada już młodsza pięcioletnia córka, o mamie nie wspominając. 
Szczecińscy jeżdżą w barwach Sport-Profit. To grupa prawie 40. wrocławian, od nastolatków po 60 plus. Nie są zawodowcami, spotykają się, żeby pościgać się i wspólnie spędzić czas. – Nie spinamy się zanadto, nie mamy przesadnych ambicji. Ważniejsze jest, żeby pobyć razem - mówią „profitowcy”, którzy zdobyli kilka medali w różnych kategoriach i fetowali zawody przy okazałym torcie urodzinowym jednego ze swoich zawodników. 
- My w noc przed zawodami nie spaliśmy z wrażenia – opowiada Natalia Morosanova, trenerka rowerowej grupy Orienta Ski-O z Moskwy jeżdżącej na orientację. Kilkunastu Rosjan niedzielny start potraktowało jako uzupełnienie treningu w Zieleńcu, gdzie przez trzy tygodnie przygotowują się do sierpniowych Mistrzostw Świata w Rowerowej Jeździe na Orientację w Białymstoku. - Macie tu idealne warunki: świetny klimat, ciekawe góry, optymalna wysokość – uważa trenerka. 
Zawodnicy startowali na wysokości 880 m, najwyżej ze wszystkich maratonów w Polsce. Mieli do wyboru dystans mega (60 km i 1200 m przewyższenia) oraz wariant mini (32 km i 600 m przewyższenia). Trasa, która biegnie przez Góry Orlickie i Bystrzyckie została nieco zmieniona. – Ponieważ przez kilka dni padało, zdecydowaliśmy się wyłączyć dwa miejsca, gdzie w takich sytuacjach zawsze było błoto po łydki. W zamian dołożyliśmy kolejne kilometry szybkiej utwardzonej drogi w lesie – tłumaczy Tomasz Chudzikiewcz, współorganizator zawodów. 
Zapewnia że trasa jest na tyle jednolita i pozbawiona bardzo trudnych, technicznych odcinków, że każdy jest w stanie ją pokonać. 
- Dla mnie tym razem była jak szyta na miarę, bez tego piekielnego błota, w którym zawsze wracałam – opowiada Teresa Maszczyńska, która pojawia się na starcie co roku, wraz z mężem. – Cenimy te zawody za świetną organizację i profesjonalne zabezpieczenie, które zapewnia Klub Kolarski Ziemi Kłodzkiej – dodaje Andrzej Maszczyński, 70 plus, najstarszy z zawodników. Oboje także biegają i jeżdżą na nartach. – Uciekamy przed starością na własnych nogach – śmieją się. - Ruch to najlepsze lekarstwo. 
- Na start nigdy nie jest za późno – potwierdza Barbara Kłoczyńska z Jednoosobowego Emerytowanego Klubu Sportowego „No, bujaj się Baśka”. 
Jest jedną z zaledwie 39. kobiet, które wystartowały (na 232 wszystkich zawodników). 
- Odchowałam dzieci, napracowałam się. Teraz mam dekadę tylko dla siebie – mówi księgowa z Łodzi. Za dwa lata, w swoje 60. urodziny zmierzy się z triathlonem. Na razie biega ultramaratony, ostatnio 55 km w Beskidach i wspina się w Himalajach. Wiosną nabawiła się kontuzji biodra. Lekarz zalecił jest trochę spokoju, więc zabrała się za kolarstwo górskie. – Świetna sprawa, naprawiłam sobie ścięgna Achillesa i kolana przeciążone biegami – zachwyca się filigranowa blondynka w kasku z zamontowaną kamerą. – Mam siłę, ale brakuje mi techniki: pod górę wyprzedzałam kilkanaście osób, na zjazdach traciłam. Wolałabym więcej długich ostrych podjazdów. 
Mistrzostwa w Zieleńcu są jednocześnie memoriałem, upamiętniają Artura Filipiaka „Fisha”, informatyka i entuzjastę kolarstwa. 
– Właśnie dla tej idei złamaliśmy własne zasady – mówi Leszek Jamiołkowski z klubu Laha, który tworzy czterech pięćdziesięciolatków z Warszawy. – Jeździmy od wielu lat, co roku mamy swój męski, święty tydzień rowerowy gdzieś w Polsce, ale nigdy się nie ścigamy. To nasz pierwszy start. Nie lubimy zawodów, ale Zieleniec mile nas zaskoczył. Ludzie na trasie pomagali sobie, jeden z nas został podholowany. Widzieliśmy takich, którzy jadąc gawędzili, pożyczali sobie sprzęt. Kapitalna atmosfera i piękny region. 
Zawody, które na stałe weszły do kalendarza rowerowych imprez, są częścią ogólnopolskiej akcji Gazety Wyborczej „Polska na rowery”. 
Dziękujemy wszystkim, bez których te zawody nie mogłyby się odbyć. Przede wszystkim Andrzejowi Smalcowi i jego Klubowi Kolarskiemu Ziemi Kłodzkiej za znakomitą organizację. Wsparli nas: Urząd Miasta Duszniki-Zdrój, Stowarzyszenie Zieleniec, Zakłady Elektrotechniki Motoryzacyjnej ZEM, Centrum Medyczne Salus, Dusznicki Zakład Komunalny. Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom - spotkajmy się w przyszłym roku!

relacja z roku 2013

Monika Strychar i Piotr Kurczab zdobyli w niedzielę tytuł mistrzyni i mistrza Dolnego Śląska MTB 
Burza, która rozpętała się nad Zieleńcem godzinę przed startem odstraszyła część zawodników. Mimo ulewnego deszczu i błota na trasach dwieście osób zdecydowało się jednak na udział, w wariancie mini (30 km) lub mega (55). 
Tytuł mistrza zdobył 22-letni Piotr Kurczab, który przejechał 55 km w dwie godziny i dwie minuty. Student trzeciego roku Politechniki Wrocławskiej jest zawodnikiem klubu Sante BSA Tour z Warszawy. – Klub zapewnił mi rower z najwyższej półki, wart tyle, co samochód – opowiada. Program zajęć na uczelni układa tak, żeby pogodzić je z codziennym treningiem. – Jeśli na przykład mam wykład po południu, trenuję rano. Codziennie staram się przejechać co najmniej 60 km, zwykle na wrocławskiej górce „Kilimandżaro”, w lesie Rędzińskim i na Wzgórzach Trzebnickich. Trening rozpisuje mi Rafał Hebisz, trener kadry Polski. Ważne, żeby wyznaczać sobie coraz trudniejsze cele i zdobywać je – mówi Piotr. W tym roku wziął urlop dziekański, żeby zawalczyć o kolejny tytuł: w lipcu został wicemistrzem Polski w cross country MTB. Zaczął jeździć jako dwunastolatek, na pierwsze górskie przejażdżki zabierał go tato. – Teraz on przerzucił się na kitesurfing, a ja pozostałem wierny kolarstwu – mówi student. W Zieleńcu startował drugi raz. – Bardzo urozmaicona i wymagająca trasa, z ciekawymi podjazdami – ocenia. – Burza na początku trochę ostudziła mój zapał, ale potem już było świetnie. Poza tym w tym sezonie wyjątkowo dużo zawodów jest w deszczu i błocie. 
Z powodu ulewy chciała zrezygnować Monika Strychar z Wrocławia, jedna nielicznych startujących kobiet. Została – i na podium założyła koszulkę mistrzyni Dolnego Śląska (55 km w 2,49 g.). – Trasa była dla mnie prosta, choć błoto mocno ją utrudniało – opowiada 33-latka. Zaczęła jeździć dopiero przed czterema laty, za namową męża Grzegorza, który również zajął w Zieleńcu wysoką lokatę. Wspólnie tworzą Geopoint Team. Przez cały sezon co tydzień startują w innym miejscu, trenują kolarstwo górskie i szosowe także podczas wakacji. – Uwielbiam wysiłek, ale bardzo ważna jest dla mnie także strona rekreacyjna i krajobrazowa, odkrywanie na rowerze nowych miejsc – mówi mistrzyni. – Nie jestem technicznie tak dobra, jak ci, co startują od lat – dodaje. - Staram się jednak dobrze rozłożyć siły: mocny początek, słaby środek i dużo energii na koniec. 
Na podium wspólnie stanęli również 70-letni Jan Kocemba i dwunastoletni Marcel Kicaj z MKS Polkowice, najstarszy i najmłodszy z zawodników (najstarszy ufundował nagrodę dla najmłodszego). - Tym startem zrobiłem sobie urodzinowy prezent – opowiada Jan Kocemba, były duszniczanin, który od 23 lat mieszka w Kanadzie. – W prowincji Ontario kilka razy zdobyłem tytuł mistrza MTB w swojej kategorii wiekowej, ale to zawody w Zieleńcu, na których jestem po raz drugi, mają dla mnie szczególny, nostalgiczny wymiar. To moje strony, poza tym znałem Artura, któremu jest dedykowany memoriał. 
Kuzyn Artura w ubiegłym roku wystartował po raz pierwszy. – Obiecałem to sobie i rodzinie, ale ten pierwszy raz był masakrą. Pomyliłem trasę, pokonałem krótki wariant w aż trzy godziny, byłem wykończony. Trudno się dziwić, skoro zupełnie, nawet rekreacyjnie nie jeździłem na rowerze, odkąd zrobiłem prawo jazdy, czyli od 20. lat – mówi Roman Filipiak, 41-latek z Wrocławia. Od ubiegłorocznego debiutu przeszedł metamorfozę: do pracy jeździ już tylko rowerem, zgubił kilka kilogramów, wystartował w tym sezonie w kilku zawodach, a w Zieleńcu poprawił czas o ponad godzinę. – Do przyszłego sezonu zrzucam 10 kilo i może spróbuję sił na mega – zapowiada. 
Jak co roku na starcie pojawiła się wyjątkowo zgrana wrocławska grupa sportowo-towarzyska Sport-Profit dowodzona przez kapitana Elżbietę Cirocką. Tworzy ją 38 osób różnych zawodów, w różnym wieku (poczynając od 11-letniej Matyldy na 62-letnim Karolu kończąc), które wspólnie jeżdżą na rowerach, na nartach, wspólnie grillują, a nawet razem jeżdżą na wakacje. - Jesteśmy w Zieleńcu trzeci raz, bo takie małe imprezy mają swój niepowtarzalny, rodzinny klimat, bez spinania się – mówi Joanna Welke. – Burza pokrzyżowała nam trochę plany i część ekipy jednak zrezygnowała. 
Memoriał upamiętnia Artura Filipiaka „Fisha”, wrocławianina, który pochodził z Dusznik-Zdroju. Miał 33 lata, gdy zmarł na raka. W tym roku zaprosiliśmy do Zieleńca przedstawicieli Dolnośląskiego Centrum Onkologicznego, którzy promowali profilaktykę chorób nowotworowych oraz bonifratrów, którzy prowadzą jedyne stacjonarne hospicjum we Wrocławiu i którzy kwestowali na zakup leków i sprzętu hospicyjnego. Na spontanicznej aukcji zostały zlicytowane obrazy wykonane przez podopiecznych hospicjum. 
Dziękujemy wszystkim darczyńcom, zawodnikom, patronom i sponsorom. Wsparli nas: Urząd Miasta Duszniki-Zdrój, Stowarzyszenie Zieleniec, Zakłady Elektrotechniki Motoryzacyjnej ZEM, Centrum Medyczne Salus, Dusznicki Zakład Komunalny. Specjalne podziękowania dla Klubu Kolarskiego Ziemi Kłodzkiej, który przygotował zawody. Do zobaczenia za rok!

relacja z roku 2012

Marta Sułek ze Świdnicy i Rusłan Gritsan z Moskwy zwyciężyli w Mistrzostwach Dolnego Śląska MTB

- No tak, to klasyka – wzdychali niektórzy na widok gęstych chmur, deszczu i przenikliwego wiatru w Zieleńcu. Tak, jak przed pięciu laty, podczas pierwszej edycji naszej imprezy pogoda była kiepska, ale mimo to na starcie w Zieleńcu pojawiły się 223 osoby (w tym 23 kobiety), także z Rosji, Czech, Hiszpanii. Bohaterem dnia było błoto: po ulewnym nocnym deszczu trasa stała się bardzo trudna, pełna gęstego błota. Jedni utyskiwali na jego nadmiar, inni uważali, że na tym frajda polega. 
Większość zawodników wybrała wariant mini, 30 km. Wśród tych, którzy zdecydowali się na dystans mega, najlepszy był Rusłan Gritsan, 33-latek z kadry narodowej Rosji w Rowerowej Jeździe na Orientację, wielokrotny mistrz świata w tej dziedzinie. W Zieleńcu przejechał 54 km w 2,25 godz. 
– Najważniejsze to umiejętnie rozłożyć siły – uważa. – Na początku jechałem spokojnie, dopiero na drugim etapie wykorzystałem wszystkie swoje możliwości. 
Mistrzynią wśród kobiet okazała się Marta Sułek, 23-latka ze Świdnicy, która ten sam dystans pokonała w 3,10 godz. Trenuje od dwunastego roku życia. Jest fizjoterapeutką, po pracy przejeżdża 300 km tygodniowo. 
Puchar zdobył także Władysław Nowicki, najstarszy zawodnik, który w zielenieckiej imprezie startuje od początku i niemal co roku. 
- Tym razem ze względu na deszcz trasa była tak wymagająca, że dla niektórych stawała się jazdą figurową na rowerze – opowiada 65-latek z Kłodzka. Do zawodów przygotuje się przez cały rok. - Jak w ramach treningu przejadę sobie te 50 km dziennie, to wszystkie problemy stają się mniej istotne – mówi. – Dla mnie rower to odskocznia, frajda, czysta radość. 
Pan Władysław jeździ MTB dopiero od kilku lat. 
- Na początku miałem opory, ale to nie był lęk, tylko wstręt do roweru, może nawet złość – wspomina emeryt. Przed laty jego syn połamał się na rowerze górskim, właśnie w okolicy Zieleńca: rama roweru złamała się tak, że 26-latkowi kręgosłup pękł w kilku miejscach. Dziś Robert Nowicki nadal jeździ – na handbike’u, czyli trójkołowym rowerze z napędem ręcznym i startuje w maratonach dla osób niepełnosprawnych na całym świecie. A jego ojciec został fanem MTB i zalicza w sezonie kilkanaście zawodów. 
- W mojej kategorii wiekowej mam tak niewielką konkurencję, że prawie zawsze staję na podium – śmieje się. 
Niektórzy pojechali rodzinnie (ojcowie z synami), inni całymi ekipami. W dziesięcioosobowym składzie pojechali warszawiacy z airbike.pl. – Niezła trasa, bo dużo przewyższeń, ale przydałoby się jeszcze więcej trudnych odcinków, ostrych zjazdów, wystających korzeni. Właśnie to lubimy – mówi Mateusz Opolski z airbike.pl. – Jeden z nas niestety nie dojechał ze względu na zerwaną przerzutkę, a koleżanka trzy razy zmieniała dętkę. 
Najliczniejszą i najbardziej towarzyską ekipą była amatorska drużyna Sport-Profit. To trzydziestu wrocławian (w Zieleńcu wystartowała połowa z nich) w wieku 10-50 lat, wśród których są uczniowie, kierowca MPK, stolarz, bankier, informatyk, sędzia tańca towarzyskiego. Zwykle jeżdżą w podgrupach tym samym tempem, wspierając się na trasie, a po wszystkim siadają do wspólnego stołu z własnymi ciastami i sałatkami. – Zabieramy zawsze własnego kucharza i fotografa – żartują.

relacja z roku 2011

Michalina Ziółkowska i Marek Konwa zostali w sobotę mistrzami Dolnego Śląska w MTB
Pogoda po raz pierwszy była idealna, dopisała również frekwencja – 323 osoby, na czele z Anną Szafraniec, wicemistrzynią świata, która honorowo poprowadziła wyścig. Wystartowała również Anna Kamińska, mistrzyni świata w rowerowej jeździe na orientację oraz Marek Konwa, brązowy medalista Pucharu Świata MTB. Większość zawodników zdecydowała się na wariant mini, czyli 30 km i tu zwycięzcą okazał się Mikołaj Jurkowlaniec z TC Chrobry Felt Głogów, z czasem 1,11 h. Najlepsi w wariancie mega (55 km) to Michalina Ziółkowska (KTM Racing Team Złoty Stok, 2,2 h) i Marek Konwa (Milka-Trek MTB Racing Team, 2,07 h) – oni też zdobyli tytuł mistrzyni i mistrza Dolnego Śląska. Michalina, informatyk z zawodu, rowerzystka z pasji, długo jeździła amatorsko, w gronie przyjaciół z portalu społecznościowego www.czasnarower.pl. Intensywnie trenuje dopiero od trzech lat, jeżdżąc kilka razy w tygodniu. – Zieleniec jest super na rower, efektowne podjazdy, zróżnicowany teren – opowiada. Dla Marka Konwy, który okazał się najszybszy, trasa była zdecydowanie za łatwa. – Właściwie od samego startu jechałem sam – mówi. Od kilku dni trenuje w Zieleńcu przygotowując się do sierpniowych mistrzostw Europy w Słowacji. Bardzo odpowiada mi górski, bodźcowy klimat i sporo przewyższeń – dodaje. – Myślę, że start w Zieleńcu zaprocentuje w kolejnych zawodach. Koszulka z autografami kadry narodowej MTB trafiła w ręce najmłodszej zawodniczki, Matyldy Szczecińskiej. – Ambicje trochę poniosły mnie na starcie, a lepiej nie ulegać emocjom, tylko dobrze rozłożyć siły – relacjonowała dziewięciolatka. Wrocławianka, w każdy weekend trenuje z tatą w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie mają dom. – Przejechała nawet jednorazowo ponad 50 kilometrów po górach – wspomina Wojciech Szczeciński, który na górskie przejażdżki zabiera także drugą, półtoraroczną córkę. Wczoraj na trasie towarzyszył Matyldzie wspólnie ze znajomymi z klubu Sport-Profit. Matylda do bidonu zabrała tylko sok jabłkowo-miętowy. - Tato mówi, że mam tyle siły, że żadne odżywki nie są mi potrzebne. Poza tym wszystko jest w głowie – uważa dziewczynka. Rodzinne starty to już tradycja naszych zawodów, gdzie ścigają się ojcowie i synowie, m.in. Andrzej i Szymon Szentakowie oraz Adam i Paweł Leńczykowie. - Mamy już za sobą półtora tysiąca kilometrów na wspólnych imprezach. Kiedyś odstawiałem syna, ale od kilku maratonów nie daje mi już szans - wzdycha Adam, który zaczął jeździć dopiero przed trzema laty, za namową szkolnego kolegi Macieja Wardacha, który również startuje w Zieleńcu. W tym roku ponownie był z nami towarzyszący nam od pierwszej edycji najstarszy uczestnik, pan Andrzej Maszczyński, rocznik 1935. Stałym zawodnikiem został Karol Rutski. – Dobra, urozmaicona trasa i jednocześnie niezła zaprawa przed sierpniowym wjazdem na Śnieżkę, który funduję sobie z okazji 60. urodzin – chwali. Na mistrzostwa przyjechali rowerzyści nie tylko z Dolnego Śląska, ale także z Gdańska, Warszawy, Katowic, Szczecina oraz z Czech, Rosji i Holandii. – Było trochę błotnistych i stromych odcinków, ale błoto i wyzwania muszą być – śmieje się Ewa Misiaczek ze stolicy. Gościliśmy również Ewę Wolak, założycielkę i szefową Parlamentarnej Grupy Rowerowej, dzięki której w tym roku zmieniono prawo o ruchu drogowym tak, że rowerzyści mają zapewnione większe bezpieczeństwo. Nagrody wręczał także Wacław Skarul, prezes Polskiego Związku Kolarskiego. Dziękujemy zawodnikom i gościom wszystkim za znakomitą atmosferę, a Klubowi Kolarskiemu Ziemi Kłodzkiej za realizację. Czekamy na Wasze relacje, opinie i uwagi pod adresem: aneta.augustyn@wp.pl. Zapraszamy na mistrzostwa Fisha za rok, a już za dwa tygodnie – ponownie do Zieleńca, gdzie 30 lipca zostaną rozegrane Mistrzostwa Polski w Maratonie Górskim Klasyk Kłodzki. Do zobaczenia!

relacja z roku 2010

Dziękujemy wszystkim, którzy nie zawiedli i 15 sierpnia znów byli z nami w Zieleńcu. Gratulujemy Idze Bireckiej i Rafałowi Drozdkowi, którzy sięgnęli po tytuł mistrzyni i mistrza Dolnego Śląska w MTB oraz wszystkim pozostałym, niezależnie od lokaty. W końcu najważniejsze to mierzyć się samemu z sobą. 
Czekamy na Was w przyszłym roku i prosimy o uwagi, które pomogą nam jeszcze lepiej przygotować się do kolejnej edycji. Będziemy wdzięczni także za opinie, które chcielibyśmy zamieścić na tej stronie. 
Na rozegranych po raz trzeci Otwartych Mistrzostwach Dolnego Śląska MTB w Zieleńcu pojawili się nie tylko licencjonowani kolarze oraz kadra narodowa, ale przede wszystkim amatorzy. - W całej tej zabawie chodzi o to, żeby zmierzyć się z sobą, a nie przesadzać z ambicjami - mówiła podczas rozgrzewki Teresa Ćwik-Maszczyńska (zdobyła potem pierwsze miejsce w kategorii K4). - Andrzej, pamiętaj, masz jechać rekreacyjnie - przypominała mężowi, panu po 70-tce, który po raz kolejny startował w Zieleńcu. 
Prawie dwustu zawodników zostało wystawionych na ciężkie próby: tuż po starcie spadł na nich deszcz, potem wpadali w błoto i kałuże po wcześniejszych ulewach i jeszcze mieli do pokonania 800 metrów przewyższeń na górskich stokach. - Błoto było nieziemskie, ale przecież o to w tym sporcie chodzi - śmieją się Adam i Paweł Leńczyk, 44 i 13 lat. Syn zajął 111. lokatę, tato był o jedno miejsce za nim. - Zwykle jestem przed synem, ale tym razem to on mi dołożył. W sezonie prawie nie ma weekendu, żebyśmy gdzieś nie startowali - mówi Adam. - Jeździmy razem dopiero od dwóch lat, odkąd po 20. latach przypomniałem sobie, że istnieje rower. 
Dariusz Krawczyk przed rokiem, w 60. urodziny pobiegł swój pierwszy maraton, a teraz zdecydował się na MTB. - Jechałem dla własnej satysfakcji, a nie dla miejsca; sport pomaga mi się utrzymać w niezłej kondycji fizycznej i psychicznej - mówi pan Dariusz, który wystartował jako przedstawiciel "drużyny szpiku". - To grupa biegaczy, rowerzystów i narciarzy, którzy od niedawna propagują w ten sposób transplantację szpiku - wyjaśnia. 
Po tytuł mistrza i mistrzyni sięgnęli Rafał Drozdek i Iga Birecka, którzy w najlepszym czasie pokonali 60 km po górach. W imprezie honorowo wystartowali najlepsi: Maja Włoszczowska, Ola Dawidowicz, Magdalena Sadłecka, Paula Gorycka i Katarzyna Solus. - Startujemy ze wszystkimi, ale po nagrody sięgać nie będziemy - żartował Andrzej Piątek, trener kadry narodowej w kolarstwie górskim. Dla mistrzyń była to jedna z ostatnich prób przed mistrzostwami świata w Kanadzie, na które wylatują 28 sierpnia. - Dziewczyny są w dobrej dyspozycji, dzisiejszy start to potwierdza. Zieleniec to świetne miejsce na treningi i maratony: góry, na których można robić trening siłowy i płaskie odcinki, dobre na szybkościówki - dodaje. - Do tego niewielki ruch samochodowy, czyste powietrze. - Specyficzny klimat tego miejsca, podobny do alpejskiego, zwiększa ilość hemoglobiny we krwi i poprawia wydolność. W latach 30. Niemcy robili tutaj zgrupowania przed olimpiadą w Berlinie - dodaje Wacław Skarul, były trener kadry (w 1988 jego podopieczni zdobyli srebro na olimpiadzie w Seulu). - Miałem dziś startować, ale po Tour de Pologne jestem na antybiotykach, więc przynajmniej kibicuję innym. Cieszy mnie, że kolarstwo górskie staje się coraz popularniejsze, szacuję że 100 tys. Polaków startuje co roku w różnych maratonach. Super, że zamiast spędzać weekend przed telewizorem, wrzucają rower do samochodu i pokonują własne słabości. 
Impreza przygotowana przez Klub Kolarski Ziemi Kłodzkiej jest memoriałem im. Artura Filipiaka, miłośnika kolarstwa. Patronuje jej Ryszard Szurkowski, najlepszy polski kolarz wszech czasów.

relacja z roku 2009

Ewelina Ortyl została mistrzynią, a Łukasz Pihulak mistrzem Dolnego Śląska w kolarstwie górskim.

Zwycięzczyni jest doktorem chemii, na Politechnice Wrocławskiej prowadzi wykłady i badania nad polimerami fotochromowymi. Do kolarstwa przed sześcioma laty przekonał ją jej chłopak, obecnie trener. - To on rozpisuje mi treningi i motywuje mnie; sprawił, że co tydzień startuję w jakimś maratonie - mówi Ewelina Ortyl, która w sezonie przejeżdża kilka tysięcy kilometrów. - Przed startem zjadłam makaron z konfiturą brzoskwiniową teściowej i widać pomaga, bo już po raz drugi obroniłam mistrzowski tytuł - śmieje się triumfatorka. Mistrz i mistrzyni zostali uhonorowani koszulkami kadry narodowej MTB, która również pojawiła się na starcie. Najlepsi polscy kolarze górscy pojechali poza konkursem. - Następnego dnia wylatujemy do Australii na mistrzostwa świata, to był nasz ostatni sprawdzian - mówiła Maja Włoszczowska. - Starałam się dotrzymać tempa chłopakom z reprezentacji. Udało się, choć trasa była rzeczywiście wymagająca. W imprezie przygotowanej przez Klub Kolarski Ziemi Kłodzkiej, której patronował Eurobank, wystartowało 450 osób. Najmłodszy z zawodników miał 13 lat, a najstarsi ponad 60. - Atmosfera była świetna. Chociaż zerwałem łańcuch na starcie, ktoś życzliwy od razu mi pomógł. Więc z opóźnieniem, ale jednak pojechałem - mówi Jerzy Koszucki, 58-latek z Wrocławia. - Trasa była niełatwa, ale bardzo interesująca, i na szczęście bez karkołomnych zjazdów. W ramach zawodów po raz pierwszy rozegrano też Mistrzostwa Polski Bankowców, w których najlepsi okazali się Marzanna Durlik i Marcin Jędraszek. 
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy wystartowali w Mistrzostwach Dolnego Śląska w Maratonie MTB im. Artura Filipiaka oraz tym, którzy pomagali w ich przygotowaniu. Zawodników prosimy o przysyłanie uwag, dzięki którym będziemy mogli wyciągnąć wnioski na przyszłość i lepiej przygotować się do kolejnych zawodów. Czekamy na Was w przyszłym roku, na kolejnej edycji imprezy, która jest hołdem złożonym Fishowi.